A Słowo ciałem się stało
i mieszkało między nami.
Słowa tej kolędy rozbrzmiewają w niejednym polskim domu. Bóg się rodzi! Ale co to znaczy?
O narodzinach Boga napisano już wiele książek. Bóg, który samego siebie ogranicza, stając się człowiekiem. Bóg, który nie rodzi się w pałacu, pokazując, że nie w bogactwie i władzy leży sens. Bóg powierzający siebie ludziom. Bóg szukający człowieka.
Logos
Słowo ciałem się stało. Czym jest słowo? Całe nasze życie zanurzone jest w słowach. Za ich pomocą wyrażamy swoje emocje, pocieszamy innych i żalimy się. Poprzez słowa przekazujemy wiedzę. Są obecne w pieśniach i wierszach. Modlimy się, używając słów. Słowami zapisujemy prawo.
Lecz wyraz „słowo” ma też głębsze znaczenie. W filozofii greckiej Logos (słowo) był zasadą porządkującą kosmos, rozumnością nadającą sens światu, prawem, któremu wszystko podlega. Życie zgodne z Logosem wprowadzało w życie harmonię. Logos stanowił miarę świata i człowieka. Był też też zasadą etyczną: życie według Logosu to życie dobre życiem i prowadzące do rozkwitu człowieczeństwa.
Święty Jan w pierwszych zdaniach Ewangelii wykorzystuje pojęcie obecne w filozofii, by przedstawić Jezusa jako kogoś, kto nie jest zwykłym człowiekiem. Jezus to sens świata, jego początek i koniec. Logos, dotąd obecny jako idea dostępna jedynie umysłowi, zszedł na świat, stał się namacalny, konkretny, ludzki. Nazywał się Jezus, pochodził z Nazaretu, urodził się za czasów panowania Cezara Augusta.
Tak się nie da żyć?
Filozoficzne i teologiczne wyjaśnienia mogą być atrakcyjne intelektualnie, ale nie zawsze trafiają do serca. Słowo stało się ciałem i zamieszkało między nami. Słusznie możemy zapytać: Co to znaczy tak naprawdę? Co to znaczy dla mnie?
Prawo Boże jest trudne. Kochać innych ludzi (nie tylko bliskich), być gotowym na ofiarę z siebie, nie kierować się egoizmem, mieć serce otwarte na potrzeby innych, nie oszukiwać, być wiernym, nie dążyć ślepo za pieniędzmi czy władzą, wybaczać, być gotowym na rezygnację z sukcesu czy przyjemności, jeśli droga do ich osiągnięcia byłaby niemoralna. Tak się nie da żyć! – powiedział mi ktoś ostatnio.
Czy da się żyć według Bożego prawa? Prawo to tylko słowa, można mu zaprzeczyć, można stwierdzić, że jest zbyt wymagające. Świat tak nie działa, człowiek nie jest zdolny do takiego życia. I czy to prawo jest właściwe? Wybaczać wrogom? Przecież zawinili! Czynić dobrze, nawet jeśli inni czynią źle? Stracić tylko dlatego, że się jest uczciwym? Tak się nie da żyć. Pokażcie mi człowieka, który tak żyje.
Ależ jest taki człowiek! Nazywa się Jezus, pochodzi z Nazaretu, urodził się za panowania Cezara Augusta. On pokazuje, jak żyć. Pokazuje, że można tak żyć. Nawet więcej: że takie życie prowadzi do spełnienia człowieka, daje wolność, a razem z nią szczęście. Ktoś powie: Jezus był Bogiem, było mu łatwiej. Ale pamiętajmy: był też człowiekiem. Nie pół-człowiekiem, ale całkowicie człowiekiem. Też odczuwał pokusy. Pokazał, jak żyć, a wielu ludzi zaczęło Go naśladować. Oni też mówili o ogromnym szczęściu i spełnieniu, których doświadczali. Sprowadzali dobro na świat, wprowadzali harmonię. Nie tyle działali w zgodzie z Logosem, ale naśladowali Logos, bo Logos przestał być abstrakcyjną zasadą – stał się człowiekiem.
Oczywiście, podążanie za Chrystusem jest ogromnie trudne i często potykamy się na tej drodze. Zapominamy, że w życiu nie chodzi o karierę, ambicje, władzę, pieniądze. Rozumiemy, że miłość jest najważniejsza, ale przecież tak bardzo chcemy coś osiągnąć. Tak, Boża droga jest trudna. Ale nie jest niemożliwa. Głęboko wierzę, że naśladowanie Chrystusa daje największe szczęście, o którym się nam nawet nie śniło. Wierzę też, że da się iść tą drogą. Szedł nią On i wielu Jego uczniów przez dwa tysiące lat. Sprawiali, że świat stawał się lepszm miejscem.
Czy da się tak żyć? Kontemplując Nowonarodzonego, mam ochotę wykrzyczeć:
Da się! Da się! Da się!